poniedziałek, 30 marca 2015

Udany tydzień

Dawno nie miałam za sprawa aktywnosci tak fajnego tygodnia! Ostatnio pojawila sie mala kontuzja, potem choroba, dlatego poczatek marca byl sredni jesli chodzi o przebiegniete kilometry i zrobione cwiczenia. Srednio przejmuje sie swoimi statystykami i dawno juz zrezygnowalam z gonitwy za liczbami, ale nie moge powiedziec, ze nie mam jakiegos celu do ktorego daze. Zalozylam sobie, ze bede przebiegac dana liczbe kilometrow w miesiacu, ale szybko z tego zrezygnowalam, poniewaz czulam, ze narzucilam sobie za wysoki poziom jak na poczatek, co wiecej troche mnie to demotywowalo i odbieralo wreszcie radosc z biegania, a to jest najfajniejsze, wiec musialam inaczej poustawiac sobie w glowie ambicje, tak, zeby bylo motywujaco, ale za razem zeby mnie to nie gasilo. Chyba kazdemu na poczatek polecilabym nie patrzec na zegarek. Kluczowe jest wlasciwie to zeby wychodzic biegac, nabyc taka regularnosc i trwac w tym. Ja na poczatku po prostu biegalam przez pare dni w tym samym miejscu ile moglam, widzac, ze codziennie koncze dalej. Po tym jak zaczelam regularnie wychodzic biegac, to po pewnym czasie zaczelam robic jak najmniej przystankow, czyli od paru zatrzyman na trasie 5 km do zadnego.  I dopiero pozniej powoli zaczelam patrzec ile przebiegam, w jakim czasie, tempie, ale z dystansem, a nie wyrzutami, ze 'tak slabo'. Nie ma wolnego biegu, jest tylko dokladniejszy :P Przy regularnym bieganiu nie ma sily na to zeby nie przyszla poprawa czasu i tak tez bylo u mnie. Wlasnie, wlasnie troche sie tu zapomnialam, bo mialam pisac o udanym tygodniu, ale wlasciwie gdyby nie poczatki, to by go tez nie bylo ;) Tydzien temu w poniedzialek jak nigdy postawilam na bieganie, jak nigdy, poniewaz zawsze ograniczam poniedzialek tylko do treningu pilki noznej, a tym razem mialam maly niedosyt i poszlam biegac. Bardzo sie ciesze ze swojej dezyzji, bo bieglo mi sie na prawde fajnie i nawet czulam trasie, ze moge gdzies tam polepszyc dotychczasowy czas na mojej ulubionej 5,5 kilometrowej trasie. I dopiero bedac juz w domu i przegladajac dziennik zorientowalam sie, ze poprawilam bardzo swoj czas w porownaniu z pierwszym takim dystansem, zrobilam swoja ulubiona trase w czasie 30.16 i jestem zadowolona, bo na poczatku robilam ja w 37:12!! Dla niektorych to moze byc duzo, dla innych malo, a dla mnie najwazniejsze, ze postepy sa widoczne i ze potrafie pokonywac wlasne granice. Ten tydzien byl udany rowniez dlatego, ze przebieglam lacznie 30 km, solidnie cwiczylam na skakance, a w przerwach robilam swoj misz-masz na miesnie brzucha i rece. To byl bardzo fajny, aktywny tydzien, w ktorym udalo mi sie bezkompromisowo wygrac z lenistwem, a na koncu tygodnia w nagrode fastfood,  nie czuje wyrzutow sumienia, co wiecej uwazam, ze trzeba pozwalac sobie co jakis czas na takie jedzenie :)
A udany tydzien troche popsul mi wynik wczorajszego meczu, ktory oczywiscie ogladalismy wszyscy  wspolnie w domu i szczerze mowiac mocno liczylam na 3pkt wywiezione z Dublina, ale z dwojga złego lepszy 1 niz 0! Mecz zdecydowanie mniej efektowny i zadowalajacy jak poprzednie, ale rotacje w skladzie zrobily swoje. Za to cieszy mnie postawa co niektorych powolanych na nowo i mimo wszystko z usmiechem patrze na przyszle spotkania. No i moj number one reprezentacji mnie nie rozczarowal, swoja droga trzeba byc na prawde swietnie zorganizowanym, zeby mimo walki i biegania fryzura wyglada przez 90 minut tak samo dobrze :D
Mam nadzieje, ze ten tydzien bedzie rownie owocny jak poprzedni :)
tak Adaś kibicował podczas Euro, ale wczoraj nie było gorzej :)


czwartek, 26 marca 2015

friendstraining

Bardzo duzo ludzi uwielbia i cwiczy tylko z kims, domyslam sie, ze druga osoba pelni role motywatora i najzwyczajniej w swiecie w dwojke razniej pokonywac swoje granice. To bardzo fajny pomysl rowniez dla tych ktorzy byc moze nie potrafia sami sie zmotywowac i z pewnoscia okazja do regularnych spotkan i pogaduch pomiedzy wykonywanymi cwiczeniami. Razem mozna zdecydowanie wiecej, chociazby dlatego, ze kiedy cwiczymy z kims, to podswiadomie nie chcemy mu odstepywac i w ten sposob pokonujemy kolejne kroki prowadzace do sukcesu. Ja biegam wlasciwie zawsze sama i nie sprawia mi to zadnych trudnosci, a nawet lubie w pojedynke pokonywac trase, ale za to czesto cwicze razem z moim blizniakiem i lubimy bardzo te chwile. Wlasciwie, to  przypomnialam sobie, ze gdy zaczelam sukcesywnie cwiczyc, to tez nie bylam sama, bo byla ze mna moja mama. To bylo zabawne i fajne, bo dzieki niej w sumie wytrwalam wtedy w tych swoich pierwszych regularnych cwiczeniach, bo jak sie nie ruszyc, kiedy wracam do domu, a mama mowi, ze zrobila juz 'Killera' Chodakowskiej?  teraz nie robie juz tych cwiczen i rzadko cwicze z mama (choc moze znow da sie namowic?), ale bardzo milo wspominam tamte trudne i wyczerpujace momenty :D  Wracajac do mojego treningowego przyjaciela, to najczesciej cwiczymy wspolnie na silowni, albo w domu wykonujemy cwiczenia abs i spedzamy swietnie czas z nasza ulubiona skakanka. Uwielbiamy tez inne aktywnosci, zwlaszcza teraz kiedy pogoda coraz fajniejsza, to rowerowy wycieczki sa jak najbardziej pozadane, oczywiscie basen, choc rzadko jest czas. Czesto gramy tez w jakies gry, najczesciej to pilka nozna, latem za to pojawia sie hokej, siatkowka na plazy, czy badminton. Oczywiscie bardzo lubimy angazowac w gre cala rodzine, mozna spedzic razem czas, plus super sie przy tym bawic i na koncu, spalic jakies tam kalorie.
Dla mnie taki friendstraining to troche naturalna kolej rzeczy, bo prawie wszystko robimy z siostra razem, wiec dlaczego cwiczyc mamy osobno? uwielbiam ta wspolna wymiane energii, duzo smiechu (kiedy ktoras z nas czasem przewraca sie przypominajac co najmniej slonia w skladzie porcelany) i wreszcie wspolna motywacje. Sadze, ze fajnie jest razem smiac sie ze swoich slabosci i jeszcze fajniej potrafic je pokonywac, a moim zdaniem w takim wspolnym treningu mozliwe jest latwiejsze dokonanie tego. Taka druga osoba to po prostu duze mentalne wsparcie, kiedy juz myslisz, ze nie dasz rady, to jest ktos obok, kto nie pozwala ci tak myslec i konsekwentnie zagrzewa cie do walki.
Jesli wydaje ci sie, ze nie potrafisz sam osiagnac sukcesu, to sprobuj zrobic to z kims - wspolny sukces moze rownie dobrze smakowac jak indywidualny, Sam cos osiagniesz, a jeszcze bedziesz mial udzial w osiagnieciu kogos innego, a dla niektorych wiele oznacza, jesli moga komus pomoc.
Ja bardzo doceniam obecnosc drugiej osoby na treningach i bardzo lubie spedzac z kims aktywnie czas ;) Milego wspolnego trenowania dla wszystkich!!!

moj treningowy(i nie tylko) towarzysz, zero podobienstwa, prawda? :))

wakacyjne ;)


ostatnio czesto sluchamy tego :P

niedziela, 22 marca 2015

Pierwszy krok

Moja biegowa historia nie jestem porazajaco ciekawa, ale nie wazne wlasciwie co mnie do tego biegania zaprowadzilo, a to, ze caly czas w tym trwam. W sumie to zaczelam biegac, bo po prostu chcialam, zawsze jak mijalam gdzies biegaczy, to jakos tak przykuwali moja uwage i zazdroscilam im kazdego przebiegnietego kilometru. Lubie pracowac nad soba, a bieganie to spora praca nad soba; uczy chocby samodysypliny i pokory, pokazuje, ze mozemy wiecej niz nam sie wydaje. Chcialam troche zobaczyc na co mnie stac, czy mam w sobie jakis pierwiastek wojownika, ktory moze powalczyc z cialem i umyslem. Chcialam również cos sobie udowodnic, ale sadze, ze podswiadomie co niektorym tez, na szczescie szybko porzucilam mysl ze mam robic cokolwiek, zeby komus cos udowodnic. Bo kazdy z nas sam pracuje na swoj sukces i w drodze na szczyt nie powinnismy przejmowac sie opinia innych. Moja przygoda z bieganiem tak na prawde zaczela sie dopiero trzy miesiace temu. Wczesciej co prawda tez biegalam, ale nie regularnie, wiec raczej nie mowie o tym jako o bieganiu, choc z pewnoscia bylo to fajnym przetarciem szlakow. Pierwszy raz zafascynowalam sie bieganiem dobre kilka lat temu, kiedy spotkalam na swojej drodze kobiete, ktora miala ciekawa biegowa historie. Opowiedziala mi sporo o tym, ze bieganie to jej sposob na zycie i ze wyciagnelo ja z paru nalogow.
Z ogromnym usmiechem na twarzy wspominala o wszystkich miejscach, osobach i momentach do ktorych doprowadzila ja ta aktywnosc fizyczna. Najbardziej spodobaly mi sie jednak opowiesci o roznych biegach, polmaratonach, maratonach w ktorych brala udzial,a ja wykreowalam sobie wtedy w glowie obraz ogromnej ilosci osob, ktorzy z radoscia i  zaangazowaniem mkna przez jakas fajna trase w niesamowitej atmosferze. Zamarzylo mi sie wtedy, ze tez kiedys chcialabym brac w takiej imprezie udzial. To jednak byl taki okres w moim zyciu, gdy fascynowalam sie wszystkim na chwile, wiec rzucajac sie w wir innych rzeczy, zabaw i zapomnialam o bieganiu. Potem pare razy chcialam biegac, ale konczylo sie na dwoch, trzech wyjsciach na przebiezke i tyle. We wakacje wychodzac jak zwykle pograc w pilke nozna uswiadomilam sobie, ze zeby byc silniejsza na boisku, to musze troche zainwestowac energii i czasu w swoje cialo i zaczac biegac. No i zaczelam biegac, troche czesciej, ale jednak nadal nie regularnie, za to z cwiczeniami juz bylo lepiej. Ciagle brakowalo mi jakies motywacji, determinacji i pokonywania ciaglego 'nie chce mi sie', 'od jutra zaczne' itd. I tak na prawde dopiero w grudniu rozbiegalam sie na dobre. Nie przeszkadzala mi zla pogoda, doskwierajace czasami zimno, ani uszczypliwe komentarze innych. Mimo tego, ze mialam doczynienia ze sportem, to latwo nie bylo, nawet nie przebiegalam 2 km bez zatrzymania sie, jednak nie zatrzymywalam sie, a w glowie ciagle brzmialy mi slowa Lancea Armstronga ,,bol jest przemijajacy, a skutki rezygnacji pozostana na zawsze'' . Im bardziej zaczelam poddawac sie urokowi biegania, to szybciej przychodzily postepy. Analizujac te trzy miesiace, ktore upewnily mnie w tym, ze bede biegac juz zawsze, to bardziej zastanawiam sie czemu mi wychodzi z tym bieganiem, bo zaczynajac charakteru bylo mi brak z pewnoscia i dosc szybko sie poddawalam. Jestem pewna, ze moje male, osobiste biegowe sukcesy leza u podnozy motywatorow, ktore docieraja do mnie zewszad(bardzo dzialaja na mnie te banalne z pozoru hasla!) i pewnej postaci, ktora tez biega i potrafi fajnie zmotywowac i zainspirowac mnie do beigania. Bardzo fajnie jest miec wokol siebie takich ludzi, ktorzy potrafia swoja historia, czy przygoda z aktywnoscia fizyczna zainspirowac nas do tego, ze nam tez sie chce. Podsumowujac najkrocej, to dzisiaj bieganie jest nieodlacznym elementem mojego zycia, ba, to chyba nawet moj sposob na zycie. Bieganie wplywa nie tylko na cialo, ale rowniez na umysl. Uwielbiam swoj euforyczny stan po skonczeniu kazdego biegowego treningu. Ta aktywnosc jest z pewnoscia przeznaczona dla wszystkich, tylko uwaga, mozna sie szybko uzaleznic! choc to chyba najfajniejsze uzaleznienie :) Na to czym jest dla mnie jeszcze bieganie poswiece kiedys osobny wpis, bo jest tego sporo. A teraz czas na trening, biegowej niedzieli dla Wszystkich!

Dla wielbicieli pilki noznej, dzis jeden z  najfajniejszych meczy w roku - Gran Derbi. Ja z pewnoscia obejrze najbardziej elektryzujace spotkanie w tym sezonie i mam nadzieje, ze to bedzie fajny, ciekawy mecz! Ps. Trzymajcie z nami kciuki za Barce!

Nowa rola


Na początek powinnam wyjaścić, co tutaj robię. Ten blog miał być o bieganiu i będzie, ale nie tylko. Nazwa przybrała taką postać, ponieważ zabrakło mi już cierpliwośći i pomysłów, a wszystkie nazwy jakie mi się podobały były już zajęte i zostalam mi tylko pomysl na to by adres nazywał się tak jak ja. Właściwie to nie wiem skąd pomysł na tego bloga, lubię czytać blogi innych, więc pomyślałam, ze fajnie będzie zobaczyć to blogowanie od kuchni ;-)
Będę pisać na pewno bardzo dużo o bieganiu, bo to zajmuje mi sporo czasu w życiu i daje ogromna energie, a tak się składa, że ostatnio wiele osób pyta mnie o różne rzeczy związane z bieganiem. Będę pisać o nowych doświadczeniach, udziałach w różnych biegach, planach i treningach. Aaa no i obiecalam mojej bliźniaczce, że będę ją motywować, więc proszę, teraz nie masz wyjscia i wymowek ;) Oczywiście nie byłabym sobą jakbym nie podzieliła się tutaj moim gorącym uczuciem łączącym mnie z piłką nożną i paru innych dyscyplin. Pewnie ten blog przybierze troche postać odczuć, myśli, doświadczeń nastoletniej dziewczyny zafascynowanej w pełni bieganiem, ale, że człowiek samym sportem nie żyję, to znajdzie się pare innych tematów, które mnie elektryzują. Nie obędzie się bez muzyki, ksiązek, ani filmów. Tak troche wydaje mi się, że ten blog będzie o wszystkim (i niczym;)) pewnie, ale gdzieś trzeba wylewać fale swojej euforii, czy irytacji :D Ten wpis brzmi troche niebezpiecznie schematycznie, ale coz, nie sadze, zeby tkwil we mnie uspiony wielki pisarz, poza tym jestem nowicjuszem!  kolejny wpis będzie już w pełni o bieganiu i mojej malej historii. To wszystko jutro, tymczasem czas na regeneracje i drugą pozycję z mojej koszulki ;)