sobota, 21 maja 2016

Kwietniowa Triada

Wreszcie nadszedł ten czas, w którym mój wpis będzie dotyczył startów. Ostatni mój start miał miejsce w Toruniu, był to półmaraton, mój pierwszy zresztą i świetnie go wspominam, ale to było w... grudniu. Stęskniona na atmosferą biegów ulicznych i swoich emocji związanych z bieganiem na takich imprezach bardzo cieszyłam się, że czas tak pędzi i nadchodzi kwiecień, w którym zaplanowałam trzy biegi. Trzy weekendy, dwa dystanse(2x10km i raz dystans półmaratonu).

Pierwszy bieg to start na 10km w moim rodzinnym mieście Żninie. Muszę przyznać, że to nie jest mój ulubiony dystans, ale nigdy u siebie nie biegałam, więc chciałam spróbować i chyba po prostu atmosfera sprawia, że kilka razy w roku chce zaliczyć taką odległość. To był chyba mój najgorszy bieg i oczywiście nie chodzi o czas, bo on nigdy nie wpływa na gorszą ocenę, ale samopoczucie. Dzień wcześniej nie za bardzo zadbałam o odpowiednie jedzenie i dlatego na trasie doskwierały mi kolki i generalnie poczucie ciężkości. Na szczęście to trwało tylko(lub aż) do połowy dystansu, a po nawrocie było już okej i nawet udało się sporo przyśpieszyć.
Trasa dość ciekawa, z jedną sporą górką i fajnymi widokami(uwielbiam biegać w towarzystwie natury, zwłaszcza gdy ta obudziła się do życia), ale pogoda trochę...nudna. Szaro, parę razy gdzieś zawiało, ale raczej bez żadnych przygód. Cieszę, się, że w moim mieście biega coraz więcej osób i, że nie boją pokazać się na biegach ulicznych, bo wiem, że są też tacy biegacze, którzy gdzieś tam troszkę się wstydzą i raczej nie są chętni do startowania, a nie ma czego się bać i jestem pewna, że jak spróbują, to zobaczą ile frajdy daje bieganie w grupie, a później satysfakcja z ukończenia biegu ;)
Oczywiście nie żałuje, że biegałam, bawiłam się dobrze i jak zwykle zrobiłam to w fajnym towarzystwie, a to istotne! ;) Ale w głowę miałam już tak na prawdę najbardziej wyczekiwany bieg z tych nadchodzących w kwietniu, mianowicie Półmaraton w Poznaniu!

9. PKO Poznań Półmaraton to zdecydowanie jak dotąd mój najfajniejszy bieg! A najlepsze jest to, że w ogóle się na taki nie zapowiadał. Kilka chwil przed startem mało było we mnie entuzjazmu i nawet trochę mnie irytował ten deszcz i opóźnienie, ale z drugiej strony i tak nie mogłam się doczekać. Bardzo lubię dystans półmaratonu, jednak to zaledwie mój drugi półmaraton w życiu, więc nadal czuję się w tym temacie nowicjuszem. Za to lubię również bardzo Poznań, więc cieszyłam się, że to właśnie tam mogę biec, dodatkowo pierwszy raz biegłam w tak dużej grupie, udział wzięło ponad 11 tysięcy biegaczy! Tak na prawdę od ostatniego półmaratonu nie przebiegłam tego dystansu i nawet nie specjalnie przygotowywałam się do tej imprezy. Biegam regularnie, ok. 100km miesięcznie, więc wiedziałam, że nie będę mieć problemu z przebiegnięciem i limitem, ale nie spodziewałam się świetnego czasu, zamierzałam jak zwykle dobrze się bawić i po prostu biec. Dzień wcześniej odebrałam pakiet, odwiedziłam Expo i bardzo lubię jak biegi łączą ze sobą akcje charytatywne, w Poznaniu był to bieg dla chorego chłopca, a wystarczyło tylko biec z przyczepiona karta z napisem 'Biegne dla Kubusia'. Nic skomplikowanego dla biegacza, a dzięki temu główny sponsor biegu przekazał fajną sumę na leczenie chłopca. Przed snem sprawdziła pogodę, były prognozy wskazujące na deszcz, ale dopiero podczas biegu. Podekscytowana próbowałam zasnąć, ale często przed biegiem mam problem ze snem, więc snu było mniej niż przewidywałam, jednak to co zobaczyłam rano od razu mnie ożywiło. Obudził mnie dźwięk kropel, mnóstwa kropel uderzających o parapet, pomyślałam sobie 'no super, już pada'. Zjadłam coś, niewiele, bo jak wiadomo z tym tez mam problem, zwłaszcza przed biegiem, więc szybko ubrałam się i poszłam na tramwaj. Myślałam, że przestało padać, a to tak na prawdę dopiero zaczęło. Wysiadłam niedaleko startu, wskoczyłam do hotelu po moja mentorkę, a padać jak nie przestało, tak nie przestało. Ja jednak już w domu zdecydowałam, że biegnę w krótkim. Było trochę zimno i  strasznie mokro, bo już nie padało, a lało, a tu jeszcze opóźnienia ze startem(kilkanaście minut zajęło mi wydobycie się ze swojej strefy na trasę), ale minął pierwszy kilometr i już było cieplutko, choć nadal bardzo mokro.
Niespodziewanie kilometr za kilometrem w towarzystwie deszczu biegło mi się coraz lepiej i jakoś tak.. klimatycznie. Deszcz przestał mi przeszkadzać, a wręcz stał się fajnym dodatkiem! Nie miałam zegarka, bo zostawiłam go w domu, ale aplikacji do biegania też nie włączyłam, pomyślałam, że ciekawie będzie biegać słuchając tylko swojego organizmu i ulubionej muzyki oczywiście! Znam już jednak trochę swój organizm, możliwości i wiem, że przez większość biegu utrzymywałam równe tempo i może dlatego biegło mi się tak fajnie. Trasa była bardzo przyjemna, właściwie tylko jeden, niewielki podbieg. Do tego kilka punktów odżywczych, ale ja tylko raz coś przekąsiłam, za to zawsze piłam wodę i napoje izotoniczne. Mimo pogody sporo kibiców pojawiło się na trasie, przybiłam kilkanaście piątek z uroczymi dziećmi i to jest zawsze miłe! ;) W okolicach 18/19km poczułam, że mam w sumie jeszcze trochę zapasu sił, więc przyśpieszyłam. Czułam, że jest nieźle, nawet przeszła mi przez głowę myśl, że może będzie czas w okolicach wyniku z Torunia, ale wbiegając na metę okazało się, że udało nawet się trochę urwać i wyszedł fajny czas,  2:07:15.



Po biegu w Poznaniu wiem, że można biec w deszczu i dobrze się bawić! To był udany bieg, świetna organizacja, fajny pakiet startowy, medal zresztą też.  Z przyjemnością wezmę udział w kolejnej edycji i mam nadzieję, że również będzie padać, wtedy nie będę mieć złudzeń, życiówka na pewno zostanie poprawiona :D

I przyszedł czas na ostatni bieg, tym razem lokalny, w Janowcu Wielkopolskim. Tego biegu też nie mogłam się doczekać, ponieważ wróciłam do miejsca, w którym wszystko się zaczęło i na dodatek, to również miejsce, w którym zadebiutowały Dagmara i Nikola, które biegają ze mną od jakiegoś czasu. Z Nikolą udało nam się zrobić trochę więcej treningów do tego biegu, a Daga była chora i trochę ją ominęło. Nawet nie do końca było pewne czy weźmie udział, ale w dniu w których miała rozstrzygnąć swoją dyspozycje, nasza młodsza i urocza biegaczka z Janowca zrobiła dla nas motywujące i zagrzewające do walki ze słabościami hasła, więc moja siostra stwierdziła, że nie odpuści. Jeszcze raz wielkie dzięki Nika, jak widać, miałaś swój spory wpływ na początek biegowej kariery Dagmary!:P
W drodze do Janowca wysłuchałam wielu obaw dziewczyn, ale trochę je uspokoiłam i już wiedziałyśmy, że będziemy się dobrze bawić. Odebrałyśmy pakiety, w tym roku nowością były koszulki, bardzo fajne zresztą, przydają się na wspólne treningi!
Sporo znajomych biegaczy pojawiło się na starcie i za to też lubię lokalne biegi;)
Bieg główny poprzedzony był biegami dla dzieci, co uważam z świetny pomysł, więc pokibicowałyśmy trochę młodszym i.. przyszedł czas na nas.
Lubię trasę janowieckiego biegu, choć jest na niej jedna górka, która potrafi  zabrać sporo energii, w tym roku nie zrobiła na mnie wrażenia, ale jak debiutowałam w poprzedniej edycji, to lekko nie było. Wiedziałam, że dziewczyny sobie poradzą, ale nie chciałam żeby się zniechęciły, więc w tym dniu liczyły się one, a ja miałam za zadanie trochę im pomóc. I tutaj kolejna dobra dusza z Janowca nam pomogła, p. Ania biegła z nami i sporo nam pomogła! Dziękujemy za wsparcie na trasie, wodę i myślę, ze również pani osoba miała spory wpływ na przebiegniecie z powodzeniem trasy przez Dagmarę! :) Nikola po 4, 5 km poczuła się pewniej i troszkę przyśpieszyła. Na 7, czy 8 kilometrze pojawił się deszcz, ale jak wiadomo, ja od półmaratonu w Poznaniu deszcz podczas biegu lubię bardzo! :D Myślę, że pogoda mimo wszystko nie może zepsuć zabawy z biegania, przynajmniej mi ;)  Dagmara mimo złego samopoczucia nie poddawała się, walczyła z kolkami, samą sobą i udało jej się, bo  jakieś 4 minuty po Nikoli wbiegła na metę!
No cóż.. wiedziałam, że to również dla Nikoli i Dagmary Janowiec będzie idealnym miejscem na debiut ;)
 Jestem z nich dumna i cieszę się, że chciały i nie bały się spróbować swoich sił! 10km to nie mało i to spore wyzwanie dla organizmu, a ja myślę, że to nie koniec i kiedyś wspólnie staniemy na starcie półmaratonu :)






Starty startami, a teraz kiedy wreszcie mam troche czasu dla siebie i najdłuższe w życiu wakacje zamierzam sporo biegac. Początek maja marnie wyglądał, niewiele  kilometrów nabiegałam, ale nie warto juz o tym rozmyslac, tylko czas nadrobic zaleglosci i rozbiegac sie na dobre :)
Do zobaczenia gdzies tam na biegowych sciezkach!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz