wtorek, 15 września 2015

21,097 i 53 Bieg Westerplatte


Bardzo zalezalo mi zeby wakacje zwienczyc jakims fajnym nowym dystansem i nawet pomyslalam o dystansie polmaratonu i.. udalo sie! W ostatnia niedziele blogiego wypoczynku koledzy z ekipy Paluki Running Team pomogli mi sprobowac i pokonac pierwszy raz ponad 20 kilometrow. Jeszcze raz wielkie dzieki Arek i Marek!!! :) Bylo bardzo fajnie, spokojny i dosc rowny bieg, tempo byc moze troche zbyt zachowawcze, ale to pierwszy taki dystans w moim wykonaniu, nie chcialam sie zniechecic, krecic swietnego wyniku, tylko po prostu zobaczyc jak moj organizm poradzi sobie z taki wyzwaniem i w ogole jak smakuje tyle kilometrow w nogach, plucach i glowie. Było świetnie, czas cos kolo 2h 19m, wiec bylam zadowolona. Ciekawilo mnie czy na drugi dzien beda meczyc mnie wielkie zakwasy, ale obylo sie bez. Spodobal mi sie bardzo ten dystans i juz nie moge doczekac sie oficjalnego startu w polmaratonie!
Ale to juz bylo jakis czas temu, natomiast w ta sobote zaliczylam kolejny start na 10km - 53. Bieg Westerplatte w Gdansku. Kilkanascie zapalencow z Paluk,wspolny wyjazd o 6 rano i ruszamy przed siebie. Mialo byc cieplo, ale okazalo sie, ze tego dnia ladnie nie bedzie. Bardzo ciekawe miejsce biegu, dalo sie wyczuc niesamowita aure wokol tego miejsca, do tego przeklimatyczne morze o tej porze. Przed samym biegiem bardzo zimno, ale podczas samego biegu pogoda bardzo sprzyjala, bylo chlodno, ale nie wialo za bardzo, wiec idealnie. Trasa tez bardzo fajna i przyjemna, mozna bylo wykrecic na prawde fajny czas. Mala rozgrzewka przed biegiem, zaliczenie toalety i ustawienie sie w swojej strefie biegowej. Pierwsze dwa, trzy kilometry ukladaly sie super, bardzo lekko mi sie bieglo, w fajnym tempie, az nagle okazalo sie, ze niestety lekkie problemy z pecherzem - trzeba bylo nie pic tyle izo przed biegiem.. :P No ale coz, trzeba bylo biec dalej! Taki problem troche hamowal mi ruchy i wprowadzal dyskomfort, ale jakos udalo sie mimo wszystko utrzymac niezle tempo i pobiec na najlepszy czas w zyciu jak dotad. Wyszlo 53:04 i jestem zadowolona, bo to zawsze urwane minuty, sekundy, kolejny progres i maly sukces. Choc po biegu nie czulam zmeczenia, a na drugi dzien zakwasow, co moze mowic tylko tyle, ze to nie byl bieg na sto procent i lekki niedosyt przemknal przez glowe, ale szybko mnie opuscic, bo najwazniejsza jest przyjemnosc i radosc z biegania, a ich akurat bylo mnostwo tego dnia.
Caly bieg moim zdaniem bardzo fajnie zorganizowany, duzo biegaczy(ponad 3500) i ciekawe miejsce, a dla mnie przede wszystkim kolejna swietna biegowa przygoda. To najstarsza biegowa impreza w Polsce i bardzo ciesze sie, ze wzielam w niej udzial. Po biegu oczywiscie spacerek po Gdańsku, maly przystanek nad morzem, a potem juz Stare Miasto. Kazdy z nas pobil swoja zyciowke, wiec musielismy to uczcic, zrobilismy to za pomoca pizzy, no przeciez trzeba uzupelnic weglowodany :D Potem mila i bezpieczna podroz do domu - to byla swietna sobota, oprocz emocji biegowych, to rowniez czas spedzony w swietnym towarzystwie ;)  Mam nadzieje, ze jeszcze wiele takich wypadow przed nami!